Obiecałam, że nie będę naśmiewać się z Kandydatów do pracy, bo mają oni przekichane. Pracy nie ma, zarobki marne, człowiek wpada w depresję, ci, co pracę mają, niby klepią po ramieniu, a za plecami się cieszą, że to nie ich spotkało, a że spotkało Kowalskiego. No cóż, sam sobie jest winien, mógł się starać bardziej, kawusię szefowi przynosić, nosić te krawaty, nie nosić skarpetek, na zumbę się zapisać.
Ale....
w ręce wpadło mi takie oto cudeńko. Zbiegło się to w czasie, z zarzutem jakoby piszę tylko o tych złych pracodawców, zupełnie pomijając tych okropnych kandydatów, którzy nie przychodzą na spotkania, a jak już przychodzą, to ubrani w pomięty podkoszulek i podarte jeansy, żują gumę, przeceniają swoje możliwości, kłamią o znajomości języków obcych oraz żądają pensji prezesa....
więc voila, Kandydatka nr 1.
Idealna, nie nakłamała w cv, nie zrobiła błędów literówek...ponieważ go nie ma. I proszę jej nie prosić, na nie ma i mieć nie będzie. Jak z Barei, nie ma i co mi zrobisz. Ano nic, zatrudnię cię, zważywszy na twój potencjał, na poczucie własnej wartości, na to, że cenisz mój czas, nie muszę czytać twojego cv, zdjęcie też niczego sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz