niedziela, 21 grudnia 2014

Co ma wspólnego prawo pracy oraz zwykła ludzka uczciwość z karpiem?

Michael Jackson (dla gimbazy, taki piosenkarz) w swoim teledysku do piosenki Earth Song zaraz po scenie zamordowania foczki rzuca się na kolana, polscy ekolodzy po padnięciu konia na drodze do Morskiego Oka blokowali drogę fiakrom. Tymczasem nastał świąteczny okres, prezenty, bla bla bla, magia świat, podaruj niezapomniane chwile, każdy wpłacił lub skompletował łącznie z timem z korpo świąteczną głupotę paczkę, w duchu śmiejąc się, że jak to dobrze, że on się uczył i pracował więc mu taka biedna nie grozi jak tym głupkom nieszczęśnikom ze szlachetnej paczki. I nikt (prawie) nie pada na kolana, nikt nie blokuje dróg, a tysiące, jeśli nie miliony zwierząt zdycha w okropnych torturach. Dlatego ja i moja rodzina: NIE JEMY KARPIA!  Karp to żywe stworzenie, odczuwa ból i na pewno nie lubi, gdy si,ę go transportuje ściśniętego w mini baseniku, w niezbyt czystej wodzie, gdzie ścisk taki, że ocieranie się o współtowarzyszy niedoli powoduje rany, a potem również cierpi podduszany w foliowej reklamówce... Ale karp nie ma futerka, nie występuje w czytankach, nikt nie nakręcił wzruszającego serialu pt. "Karpinio". Dlatego jeśli już musicie zjeść tego karpia, błagam, nie kupujcie żywego karpia. Dlaczego? Dlatego: http://www.klubgaja.pl/news/463


A czemu notka ma w tytule prawo pracy? Otóż znalazłam takie ogłoszenie:

Proszę: praca na święta, przy sprzedaży karpia. Ale..zaraz, zaraz. Co na proponują? Czy mnie oczy nie mylą? Tak! Umowę o dzieło. Po raz kolejny zapytuję: co ogłoszenie o nawiązaniu umowy cywilnej robi na portalu o pracę? Straszy, gdyż innej odpowiedzi nie ma. Dla niezorientowanych: umowa o pracę to umowa zawarta pomiędzy pracownikiem a pracodawcą. W tej umowie pracownik zobowiązuje się świadczyć pracę (sprzedaż karpia) w miejscu wskazanym przez pracodawcę ( jakiś plac w Krakowie) i czasie (dni przedświąteczne) za określone wynagrodzenie (stawka godzinowa, ponoć aż 10 zł/h). A umowa o dzieło? To umowa cywilna, której rezultatem ma być wykonanie pewnego dzieła. Czyli nie interesuje mnie kiedy, ile czasu ci to zajmie, jak to zrobisz, ale masz zrobić. I ma być efekt: czyli to dzieło. Czy sprzedaż karpia może być dziełem, no nie bałdzo. Dziełem może być rysunek karpia, piosenka o karpiu, wymyślenie przepisu na karpia po krakowsku. Czyli znowu kant i to jeszcze przez firmę, która chwali się, że jest Licencjonowaną Agencją Pracy Tymczasowej (...) oraz Pośrednictwa Pracy (...) wpisaną do Krajowego Rejestru. Lipa, proszę państwa. Nie dość, że praca dwuznaczna moralnie to i jeszcze na lipnych warunkach. Więc jeśli ktoś nie umiera z głodu, to niech nie chwyta się tej roboty. Lepiej pomyć okna. Stawka 50 zł/h. A ręki do okrucieństwa nie trzeba będzie dokładać. 

sobota, 29 listopada 2014

Wysyłam tony cv, a telefon milczy

Nie zliczę ile razy słyszałam z ust znajomych, rodziny, znajomych znajomych, przypadkowych ludzi narzekania, że mimo, iż wysyłają mnóstwo cv, nikt nie odzwania. Jeśli ktoś szuka pracy i po miesiącu, dwóch, aplikowania na ogłoszenia zamieszczone w internecie, ten głupi telefon dalej milczy, to taka osoba zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak. Może zatem zacząć szukać winy w sobie: mam beznadziejne cv, skończyłem nie te studia, co trzeba, nic nie umiem i w konsekwencji się załamać, albo zacząć podejrzewać, że ogłoszenie jest trefne (a takie bywają, ale to temat na osobny wpis).

Ale....nikt im i za pewne wam też...nie powiedział, że prawda, może być zupełnie inna...
wstrząsająca wręcz, niewiarygodna. 


Otóż.

Nikt nie dzwoni, bo nikt nie przeczytał waszej aplikacji! Ha! Zagadka rozwiązana.

Ale jak to, spytacie moi mili. Tak to, już wyjaśniam na konkretnym przykładzie.

Firma X,  20 lat na rynku, zatrudnienie w okolicach 20 osób. Prezesem jest sam właściciel, to on dobiera sobie ludzi, nie ma działu haeru, nawet kadrowej, bo obsługę kadrową zleca firmie zewnętrznej. Firma X poszukuje kandydata/ki na stanowisko recepcjonisty/ki. Umieszcza na znanym wszystkim poszukującym pracy portalu ogłoszenie ( minimum 2 lata doświadczenia na podobnym stanowisku, wykształcenie wyższe, znajomość języka angielskiego na dobrym poziomie, dobre zdolności interpersonalne). I... w ciągu pierwszego dnia zgłasza się 75 osób. Kolejnego 50. Po miesiącu aplikacji jest koło 700. Firma X nie ma odpowiedniej osoby, która przejrzałaby te aplikacje, sam szef mówi, że mu szkoda czasu. Programu wyszukującego po słowach kluczowych również brak, pytań w formularzu nie zamieszczono... więc co dalej. Pan Szef zdaje się na ślepy los, wybiera metodą na chybił trafił 20 cv, z nich kolejne 10, po pierwszej rozmowie zostaje 5 osób, by po drugiej wybrać przyszłego pracownika. A co z resztą aplikacji? Tak, ci ludzie nie mieli nawet szansy, by swoim cv pokazać, jacy są fajni, jak wiele firma zyskałaby, gdyby się na nich zdecydowała.


Rozmawiałam z szefem firmy X, czy zdaje sobie sprawę, że mógł przeoczyć perełkę, wybierając aplikację na chybił-trafił. Odparł, że z obecnego pracownika jest zadowolony, a godzina jego (szefa) pracy jest więcej warta niż ewentualne szkody wyrządzone przez nieodpowiednią osobę. Ma prawo tak myśleć, kto mu zabroni?

Morał dla szukających pracy: jeśli szukacie pracy, gdzie podaż pracowników jest duża (istnieje prawdopodobieństwo, że sporo osób również odpowie na dane ogłoszenie) istnieje obawa, że nikt waszego cv nie przeczyta...

wtorek, 18 listopada 2014

Dlaczego mnie nie ma na WEDzie

Już 19 listopada w Krakowie odbędzie się Womens Days. A cóż to? To: Krakowska edycja Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości również uczestniczy w obchodach Dnia Kobiet w biznesie i z tej okazji organizuje wydarzenia wspierające żeńskich przedsiębiorców.

źródło grafiki: http://womensday.com.pl/

Brzmi super. Ale dlaczego jestem na nie? Dlaczego mimo tak arcy ciekawego programu nawet palcem nie kiwnę, żeby się tam udać? Już piszę.

Mechanizm konferencji tego typu.
Konferencje służą nie temu, żeby przekazać komuś wiedzę, ale przede wszystkim po to, żeby prelegenci mogli sobie wyrobić renomę. Po konferencji zawsze można wpisać do cv, portfolio, że się było prelegentem i już +10 pkt, albo jeszcze lepiej, spotka się Bardzo Ważnego Człowieka, który posiada moc, żeby nas zatrudnić.

Informacja, a w zasadzie jej brak. O wydarzeniu, dowiedziałam się jakieś 4 dni przed. Ja, która śledzi każdą branżową nowinkę  a fb pęka w szwach od grup tematycznych, pilnie przeglądam kalendarze imprez, to oficjalna wzmianka pojawiła się w niedzielę. No cóż.. widocznie organizatorzy i prelegenci lubią się kisić we własnym sosie.

Ludzie. Nie ma nikogo, kto by mnie zachwycił. Serio. Siakieś takie... nijakie. Jak zwykle, trener(ka), osoba z własnym raczkującym biznesem, takim nienamacalnym i mentor. Nuda, panie dzieju. Niektóych znam osobiście (Kraków wielka wieś) i śmiać mi się chciało, że akurat on/ona będzie na taki temat peorować, kiedy we własnym ogródku jest sporo chwastów.

Najważniejsze: idea. Żeby być dobrze zrozumianą: całym sercem popieram inicjatywę promowania przedsiębiorczości kobiet. Calutkim. Ale.. Takie eventy, w obecnych czasach, przypominają mi powiedzenie, to "niech jedzą ciastka, jak nie mają na chleb" albo bogatych ziemian bawiących się na rautach niby na chwałę inwalidów podczas wojny secesyjnej. Ludzie, obudźcie sie. Praca organiczna, praca u podstaw, spójrzcie na pozytywistów, ja was proszę. Promujecie jakieś startupy, jakieś rozwoje w kraju, w którym, tylko 12% członków zarządu jest kobietą, w kraju w którym na żłobek czeka się blisko rok, w kraju, w  którym kobiety, mimo że lepiej wykształcone zarabiają mniej od mężczyzn. Wasza jedyna rada: załóż własny biznes. Aha, fajnie. Tylko jak się to przekłada na sytuację pani Iwony, rehablitantki w prywatnym ośrodku, która po urlopie  rodzicielskim nie ma co zrobić z dzieckiem, bo na liście żłobkowej jej dziecko jest milion pińcset dwa dziwińcset, pensja niania= jej uposażenie, pracodawca nie stosuje elastycznych narzędzi ani czasu pracy, a zreszta ma chrapkę ją zwolnić, bo śmiała wykorzystać urlop, złodziejka jedna. Nijak, jej to wydarzenie nie pomoże, nijak. To może chociaż prelegenci świecą przykładem? Czy kobiecy biznes promuję postawę fair wobec kobiet? Odpowiedzi próżno szukać.

czwartek, 10 lipca 2014

O kandydatach będzie

Obiecałam, że nie będę naśmiewać się z Kandydatów do pracy, bo mają oni przekichane. Pracy nie ma, zarobki marne, człowiek wpada w depresję, ci, co pracę mają, niby klepią po ramieniu, a za plecami się cieszą, że to nie ich spotkało, a że spotkało Kowalskiego. No cóż, sam sobie jest winien, mógł się starać bardziej, kawusię szefowi przynosić, nosić te krawaty, nie nosić skarpetek, na zumbę się zapisać.

Ale....

w ręce wpadło mi takie oto cudeńko. Zbiegło się to w czasie, z zarzutem jakoby piszę tylko o tych złych pracodawców, zupełnie pomijając tych okropnych kandydatów, którzy nie przychodzą na spotkania, a jak już przychodzą, to ubrani w pomięty podkoszulek i podarte jeansy, żują gumę, przeceniają swoje możliwości, kłamią o znajomości języków obcych oraz żądają pensji prezesa....


więc voila, Kandydatka nr 1.



 Idealna, nie nakłamała w cv, nie zrobiła błędów literówek...ponieważ go nie ma. I proszę jej nie prosić, na nie ma i mieć nie będzie. Jak z Barei, nie ma i co mi zrobisz. Ano nic, zatrudnię cię, zważywszy na twój potencjał, na poczucie własnej wartości, na to, że cenisz mój czas, nie muszę czytać twojego cv, zdjęcie też niczego sobie.

środa, 25 czerwca 2014

Amazonie, nie idź tą drogą

Od kilku miesięcy (a może i lat?) brędzlowano się nowym centrum logistycznym światowego potentata sprzedaży wysyłkowej niejakiego Amazona. Ciocia wiki rzecze, że to jedno z największych przedsiębiorstw handlu via internet, zaczynali od jednego sklepu (!), oraz tylko od sprzedaży książek, obecnie sprzedają dvd, czytniki, ebooki bla bla bla, a ich roczny zysk netto w 2013 to 274 mln bucksów.

I oto ten emejzon wybudował w Polsce centrum logistyczne, które ma dać pracę około 6 tyś młodych Polaków (albo i starych).
Co ten emejzon zaproponował pracownikom? Jakie warunki ma spełniać wymarzony kandydat? Uwaga, trzymajcie się. Wedle gazety.pl przyszły kandydat musi wykazywać:

gotowość do pracy w trybie zmianowym, w nadgodzinach, stania lub chodzenia przez 10-12 godz., zdolność do podnoszenia ciężarów do 15 kg. Mile widziane są też umiejętności komunikacyjne, dyplom licencjata, umiejętności przywódcze czy obsługa pakietu MS Office.

Cały tekst: http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,16163501,16_25_zl_brutto__Amazon_rekrutuje.html#ixzz351iTgx5Y



Za to dostanie 16,25 brutto cebulcoinów... na godzinę. Że co kurffka, aż chciałoby się zapytać? Co to ma być? Obóz pracy, drugie Chiny, kołchoz?
Przeliczyłam 16,25 zł brutto x 20 dni x 8 godzin daje kwotę 2600 zł brutto. Czyli na rękę, po odliczeniu haraczu podatków 1877 zł z groszami. Aż chciałoby się zapytać, za jakie grzechy, emejzonie, za jakie?

I tak tryb zmianowy, czyli zapierdzielasz świątek, piątek i niedziela, nadgodziny, czyli jak szef ci każe, to zostaniesz sporo dłużej, nie znasz dnia ani godziny, kiedy będziesz wolny, stanie i chodzenie minimum 10-12h, czyli  będziesz zasuwał jak mały czerwony samochodzik z klaksonem, jeździł, skręcał, nosił, woził i robił pi biiiiip z uśmiechem na ustach, w końcu pracujesz w międzynarodowej, topowej korporacji.

Mnie najbardziej zastanawia ten dyplom licencjata... nie wiem jakimi przesłankami kierował się emejzon, wymyślając takie kryterium, czyżby ludzie nawykli do noszenia ciężkich skryptów przez studia, będą lepiej nosić paczki? A może taki licencjacik, kurza jego twarz, będzie szanował bardziej książki, z każdej strząsał pyłek i gładził rożek, jak niemowlak miętosi rożek kocyka?

Dyplom licencjata, można mieć z rybołówstwa, z języków hebrajskich, z zarządzania służbą zdrowia, z prawa, z grafiki kaczym piórem, ale emejzonowi wszystko jedno, byle ktoś z takim dyplomem nosił paczki za paczkę fajek.

Ja proponuję zawęzić kryteria do następujących kierunków:
- dietetyka, co by kandydat wiedział, jak zjeść i co za tą zawrotną sumę nie paść śmiercią głodową
- ginekologia, żeby wiedział jakie zabezpieczenie stosować, co by nie wpaść,bo z takiej kwoty rodzina nie wyżyje
- projektowanie ubioru, aby z pozostałych po pakowaniu materiałów typu karton, folia bąbelkowa i sznurek do snopowiązałek paczek mógł sobie sklecić ładny i schludny oraz mody przyodziewek.

A już najbardziej powinni być zainteresowani licencjaci projektowania i budowy maszyn, co by skonstruować młotek wielokrotnego użytku by wybijać komuś tam pracę z głowy...

Kici HR nie pozostaje nic innego jak zrobić facepalma



niedziela, 15 czerwca 2014

Wysyłasz cv -> pracy nie znajdziesz

Droga HR Kitten, piszę do Ciebie ponieważ od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję pracy. Jestem wykształconą, młodą, dyspozycyjną osobą, parę lat pracuję w branży. Jednak nie mogę znaleźć nowej pracy. Codziennie wysyłam kilka cv, telefon jednak milczy. Co ze mną jest nie tak? Załączam moje CV, może znajdziesz jakieś błędy, podpowiesz.
Czytelniczka

Droga Czytelniczko,
dam Ci kilka pieces of advice, czy jak to się pisze.

Po pierwsze, zapewniam Cię wszystko z Tobą ok. Nigdy nie myśl, że jesteś wybrakowana, zepsuta czy, że czegoś Ci brak.

Po drugie, przestań wysyłać CV w odpowiedzi na ogłoszenia zamieszczone na portalach pracowych! Herezja, prawda? Ale zaufaj mi, będzie dobrze (trust me, I am an :)HR specialist).

Po trzecie, przestań na okrągło analizować swoje CV. Założę się, że jeśli ja je poprawię, a Ty potem pokażesz komuś innemu z branży, to ten ktoś naniesie kolejne poprawki. Jeśli pójdziesz o krok dalej i znowu komuś - ogniwo n+1- pokażesz ten ktoś również naniesie zmiany, na to co stworzył człowiek nr n. I tak w kółko. Co rekruter, to własna wizja cv.

Ale wracając do listu. Jeśli szukacie pracy, korzystając z popularnych serwisów typu pracuj.pl, praca.pl, gazeta.praca.pl, infopraca.pl (znacie jeszcze jakieś?) nastawcie się na długie i żmudne miesiące poszukiwań. Udajcie się do psychiatry po różowe tabletki szczęścia, będą wam potrzebne, bowiem samoocena po bezskutecznych poszukiwaniach zjedzie wam do zera.

Dlaczego?

Bowiem (już drugie bowiem w notce) jak udowodnili Amerykanie (lofciam ich :P) szukanie pracy przy korzystaniu z serwisów jak wyżej ma efektywność w porywach do 10%. To znaczy na stu pracowników tylko 10 znalazło pracę wysyłając swoje cv w odpowiedzi na ogłoszenie.  A 90 nie. Czyli masz 0,1 szansy że znajdziesz tak pracę (przypominam 1 - zdarzenie pewne, 0 - niemożliwe). Przelicz sobie sama.
Zaraz mi sie dostanie, że pewnie w Polsce jest inaczej. Ale nie sądzę. Jak się dokopię do polskich badań to dam znać.
Źródełko: http://www.cmo.com/articles/2012/9/10/job-boards-still-sucking-wind.html

wtorek, 3 czerwca 2014

Proszę Państwa, tak dyskryminujemy

W polskim prawie pracy zabronione jest dyskryminowanie osób ze względu na płeć, przekonania, religię, niepełnosprawność, pochodzenie, orientację seksualną, wiek i szerg innych czynników. Ponieważ, nie chcę mi się przepisywać nazw ustaw, które nic nikomu nie mówią idę na skróty i podaję źródełko http://mobbing-dyskryminacja.pl/przepisy.html.

Często, gęsto już na etapie ogłoszeń widać dsykryminację. Najczęstsze:
- ze względu na płeć typu przyjmiemy Księgowego, praca dla kobiet
- ze względu na wiek typu poszukujemy młodych, praca w młodym zespole, preferowani studenci

Nota bene słowo młody i pochodna to taka rodzina słów wytrychów, mających na celu odsiania ludzi, któzy jakieś tam doświadczenie mają i raczej nie pójdą pracować za paczkę fajek. Także, gdziekolwiek widzicie młody dynamiczny zespół, młodych ludzi, polecam wiać.

Teraz przykład:

Na czerwono zaznaczyłam przykład dyskryminującego sformułowania. Firma przyjmie osoby, ale tylko te które mają więcej niż 25 lat, a mniej niż 55. W perspektywie braku pracy dla młodych oraz wydłużonego wieku emerytalnego, aż chciałoby się autorowi życzyć, żeby on lub jego dzieci kiedyś też obeszli się smakiem.


Próbowałam skontaktować się z autorem ogłoszenia. Niestety, choć ciężko w to uwierzyć, ale nie udało mi się znaleźć maila ani telefonu. Poszperałam i okazało się że firma, to jednoosobowa działalność gospodarcza, polegająca na świadczeniu usług dla pewnego koncernu ubezpieczeniowego. Pachnie mi to zatem budowaniem sobie sieci własnych agentów bądź sieci MLM pod pozorem pracy. Na powyższe wskazuje podanie wynagrodzenia w skali 3 - 30 tyś (Boże Drzew Liściastych, to nie są widełki, a widły Posejdona) oraz umowa agencyjna.

Skontaktowałam się z portalem ogłoszeniowym, dałam im czas. Niestety mnie zlali. I jeszcze jedno mi się nasuwa na myśl, co u licha ogłoszenie o umowie agencyjnej, takie szemrane robi na portalu z pracą w nazwie, i czemu do  Latającego Potwora Spagetti wyświetla się po wciśnięciu przycisku "szukaj pracy"?

sobota, 24 maja 2014

Tu nie aplikuj - dziwne ogłoszenia

Pokażę wam na przykładach złe ogłoszenia o pracę. Takie, przy których mózg mi się lasuje, a wam powinna zapalać się czerwona lampka pt. "tu nie aplikuję".

Na rozgrzewkę bierzemy ogłoszenie pt. Specjalista ds. marketingu, branża: ochrona środowiska.


i co nam rzuca się w oczy?

Ogłoszenie jest niestaranne, niechlujne wręcz, duża liczba literówek, brak przejrzystości, układu.
Wszystko wskazuje na to, że ktoś ogłoszenie konstruował szybko, byle tylko zamieścić, byle dostać aplikacje.

W zakresie obowiązków mamy taki kwiatek: udział w kampaniach marketingowych, które prowadzimy.
Dobrze, że to napisali. Inaczej kandydat mógłby się nastawić na udział w kampaniach innych firm.
To byłoby dopiero fajne, udział w kampaniach, których nie prowadzimy. Czyli aplikujesz do firmy Marketing Sp. z o.o. w Pcimiu Dolnym, która ostatnią kampanię robiła lata swietle temu, ale będziesz miał możliwość prowadzenia kampanii dla Coca- Coli!

Wymagania postawione kandydatom takie, że 99,9% ludzkości je spełnia. Czyli, szukają byle-kogo, bo Ktoś do nich nie przyjdzie.

Uwaga: jeśli gdziekolwiek znajdziecie słowa dynamiczny, dynamicznie, dynamiczna to znaczy, że firma to zapyziała mała dziura.

I u licha, najważniejszcze, co to ogłoszenie robi w portalu ogłoszeń o pracę, skoro pracodawca  proponuje umowę agencyjną...pffff naciągacze.

Wnioski:
Wydaje mi się, że to ogłoszenie zamieściła mała firma-krzak, która pod pozorem szukania pracowników do marketingu szuka raczej...akwizytorów lub jeleni. Trzymać się z daleka.

środa, 21 maja 2014

Zmniejszony etat nie zawsze chroni przed wypowiedzeniem

Znacie to uczucie, gdy czytacie coś, co nie jest prawdą i motzno was to wkurza, tak że za każdym razem czujecie chęć, by krzyczeć to nie jest tak, mylisz się, a gucio. Ja tak mam odnośnie pewnej kwestii związanej z uprawnieniami rodzicielskimi.

Na przykładzie:

@ania239 Hej, drogie forumki, co robić. Wracam do pracy po macierzyńskim, jednak od moich koleżanek dowiedziałam się, że nie jestem w pracy mile widziana, chyba dostanę wypowiedzenie. Nie wiem, co robić.

@izabela-w-majtki-strzela Idź na obniżony etat. Wtedy nie mogą cię zwolnić przez rok. Nieważne, co zrobisz, jestes chroniona.

@fanka-gry-o- tron Popieram, ja tak zrobiłam i miałam rok spokoju.

A we mnie się gotuje. Nie jestem twardym hrowcem, ani prawnikiem, ale przepisy są jasne.
Pracownikowi przebywającemu na urlopie wychowawczym, bądź korzystającemu z obniżonego wymiaru czasy pracy zamiast urlopu wychowawczego, można wręczyć wypowiedzenie.

Zapytacie: Jak to?

Tak to.

Pani Radca Prawny bardzo przystępnie to tłumaczy:
http://e-prawopracy.pl/likwidacja-stanowiska-pracy/

W skrócie:
ochronę pracowników przebywających na urlopie wychowawczym, bądź korzystających ze zmniejszonego czasu pracy reguluje artykuł 1868 Kodeksu Pracy, zabrania on zwalaniania takiego pracownika, chyba że dyscyplinarnie, bądź w przypadku likwidacji firmy.

Jednakże istnieje jeszcze specustawa, o zwolnieniach grupowych z 13 marca 2003, która pozwala pracodawcy pracownika przebywającego na urlopie wychowawczym  zwolnić ! Przy czym zwolnienia takie, może przeprowadzić pracodawaca, który zatrudnia powyżej 20 osób.

O wyższości specustawy nad kodeksem pracy wypowiedział się Sąd Najwyższy w uchwale 16.02.2006, co prawda, nie o osobach przebywających na zmniejszonym etacie, ale o osobach korzystających z urlopów wychowawczych, ale stanowisko Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej jest jednoznaczne: można zwolnić.
http://www.mpips.gov.pl/prawo-pracy/prawo-pracy/szczegolna-ochrony-stosunku-pracy-pracownikow-korzystajacych-z-urlopu-wychowawczego/

Czyli jeśli droga ania239 pracuje w firmie, która zatrudnia więcej niż 20 pracowników, a nie ma organizacji związkowej, może zostać zwolniona. Taki lajf, sorry Winettou.  A czy na zasadach zwolnień grupowych, można zwolnić jedną osobę czyli tylko anię?  Można.

Nie pierwszy to taz, kiedy przepisy są pogmatwane i niejasne. Dlatego droga aniu239 do prawnika marsz, zamiast na forumie siedzieć.

Oczywiście, jeśli dostanie się wypowiedzenie, a wydaje nam się, że powód likiwdacji stanowiska pracy jest fikcyjny, a rzeczywistym powodem jest nasze macierzyństwo, można zwrócić się do Sądu Pracy z pozwem o dyskryminację ze względu na korzystanie z uprawnień rodzicielksich (dyskryminacja pośrednia).

Żeby nie było, sama jestem na bieżąco i konsultuję temat. Bowiem czuję przez skórę, że tak się Pracodawca ze mną rozstanie. Taki prorodzinny kraj i przepisy xD.Ale się nie martwię, zgodnie z nowym spotem pewnej partii dostanę na drugie dziecko 500 zł. 


Kicia HR prezentuje dyskryminowaną grupę tj. matki

piątek, 16 maja 2014

Zdjęcie w cefałce

Myślałam, że ten temat został przewałkowany wszędzie, tak jak temat kobiety z brodą. I żyłam w tej błogiej nieświadomości, aż moja koleżanka nie spytała: słuchaj, a co ty w ogóle myślisz o zdjęciach w cv? Potrzebne, zbędne? Mam zamieszczać swoją fotkę w cv, czy sobie darować, opowiedz Hr Kitten jakąś smaczną historyjkę ze zdjęciami do cv w tle.... 

Pomyśłałam sobie, a czemu by o tym nie napisać. Skoro temat jak widać gorący, potrzeba w narodzie wiecznie żywa, a ja lubię nieść kaganek oświaty.

Otóż, ja personalnie, jestem za  umieszczeniem zdjęcia w CV. Dlaczego? Otóż większość ludzi ( w tym hrowcy też) to wzrokowcy, a co za tym idzie zdjęcie w cefałce pomaga zbudować relację na poziomie kandydat-rekruter już na etapie selekcji aplikacji, pozwala też wyróżnić się z tłumu innych kandydatów. Ale to czy wyróżnimy się na plus czy in minus zależy tylko od nas.

Jakich zdjęć nie zamieszczać:

- zdjęć z imprezy/wakacji/domowych - myślałam, że to oczywiste, pierwsza rekrutacja robiona samodzielnie i przeżyłam tzw zdziwko. Ludzie nadsyłali zdjęcia ze studniówek, ze ślubów, wycięte ze zdjęć klasowych. Hitem był kolo, który wysłał zdjęcie, jak pozuje z pistoletem. I nie, nie kandydował na stanowisko myśliwego.

- selfie, samojebek, sweet foci czy jak je zwą. To nic, że się dobrze wygląda na takim zdjęciu, ale fotę z rąsi rozponaje się od razu i taka osoba dostaje łatkę narcyza ( uwielbia się fotografować)  bądź odludka (nie ma kto mu zdjęcia zrobić)

- zdjęć biometrycznych. Takich do paszportu, uwierzcie, nikt na nich nie wychodzi dobrze.Stańcie sobie przed lustrem z szyją wyprostowaną, głową pochyloną do przodu, z widoczną parą uszu i tępym wzrokiem. Nie, to nie może się udać.

- zdjęć do dowodu, patrz wyżej.

- zdjęć nieaktualnych. Czyli mam lat 35 i pierwszy siwy włos na mojej skroni, a wyślę zdjęcie jak broniłem magisterki 10 lat temu i nazywali mnie suchoklates. Potem zamiast skupić się na rozmowie kwalifikacyjnej na twoich zaletach, będę rozmyślać, kim jest ten człowiek naprzeciwko, czy mi się kandydaci nie pozajączkowali...

- zdjęć zeskanowanych. Wat? Czyli takich, że zrobiłem sobie zdjęcie do dyplomu, nie mam wersji cyfrowej to zeskanuje i voila. Otóż nie, skaner nawet najlepszy gubi przejścia tonowe, dlatego też na tak zeskanowanej fotce, twoje włosy będą wyglądać jak jednobarwny hełm, a cera straci blask i różnorodność, a oczy błysk.

Idealne zdjęcie wg mnie:
- w stroju smart casual
- zrobione przez dobrego fotografa
- aktualne
- pokazujące twarz, z półprofilu bądź en face, z kawałkiem korpusu
- uśmiechnięte (tak, tak)

Pamiętajcie, szukanie pracy to inwestycja i jako taka, wymaga nakładów. Również finansowych, warto odżałować te 25 zł na zdjęcie.

Poniżej modelka demonstruje idealne zdjęcie do cv:



Pikantna hisoryjka o zdjęciach w cv (nie moja).
Rozmawiamy o zdjęciach w cv. Jedna kumpela A pyta kumpelę B, po co wymóg zdjęcia w aplikacji do firmy budowlanej, branża wykończeniówka.
A: przecież to nie konkurs piękności...
B: zdziwiłabyś się, po ilu ludziach już na podstawie fotki widać zaawansowany alkoholizm.....

o niestandardowych zdjęciach, o tym co zrobić jak jestem brzydka/brzydki jeszcze napiszę.




czwartek, 8 maja 2014

Czuję się rozczarowana

Poznajcie Dorotę, imię zmyślone. Otóż zawsze byłam pod wrażeniem Doroty (szczerze). Taka businesswoman, ładna, zgrabna, syn zadbany, ogarnięta... a przy okazji Dorota robiła coś jeszcze. Utworzyła coś w rodzaju kółka samopomocowego dla kobiet sukcesu i tych, które marzą, aby rzucić nudną pracę na etacie w pierony i zająć się czymś własnym. Co tydzień spotkanie, warsztat, na fejsbuniu obrazki motywujące, pełno znajomych trenerów, coachów, inspiracje z całego świata small businessu. Dziewczyna robiła kawał dobrej roboty. Ja, szczerze, zazdrościłam. Dobrze prosperującej działalności, zaparcia, determinacji, szerokich horyzontów myślowych. Myślałam sobie, kto wie....może jakby nie moje parszywe cechy charakteru typu brak pewności siebie i lenistwo graniczące z chorobą, dałabym się skusić i jak owca podążyć za Dorotą i założyć swoje, bliżej nieokreślone, coś.

Tymczasem....


....
jakiś czas temu dostaję info, że Dorota szuka pracy na etacie. Nieźle, pomyślałam, pewnie żart. Jednak nie żart, serio Dorota, to uosobienie niezależności, pracy pod swoim okiem i tylko dla siebie, moja inspiracja, marzy by wbić się w garsonkę, odbijać się w fabryce na zegarze i mieć nad sobą szefa-buraka? No way, you must be kiddin' baby. Ale nie, jednak to prawda.

I poczułam się jakby nie oszukano. Oczywiście, może zbytnio patrzyłam w Dorotę jak w obrazek, a wiadomo, nie ma ludzi bez skazy. Ale pytam jak można, jednego dnia opowiadać o swoim prężnym businessie, hejtować etat, a drugiego cichcem rozpuszczać wici po znajomych, że się szuka pracy.

Po raz kolejny miałam nosa, że te spotkania samopomocowe dla kobiet busineesu traktowałam na zasadzie, siądę  i zobaczę. Gdybym uwierzyła w wizję Doroty, miałabym niezłego moralniaka.

A ideały są jak jazda rurą na basenie. Jest fajnie, przyjemnie, jest moc, ale zderzenie z chlorowaną wodą boli.